„Jak się kochamy w domu?”

To trzy historie o nas. O potrzebie i pragnieniu bliskości, o nieuniknionym poczuciu samotności. Dwóch biegunach, które się przyciągają i odpychają. To ponadczasowa, wielowymiarowa historia o budowaniu i rozpadzie relacji między ludźmi. To historia o miłości.

Na drugim piętrze kamienicy, która w przedstawieniu staje się metaforą związku, niewinne z pozoru zdarzenie popycha parę w spiralę ciętych ripost i złośliwych docinków, które wiodą aż na skraj kryzysu. Na trzecim piętrze natomiast, podczas imprezy urodzinowej, niespodziewanie odżywają uczucia małżonków. Pardon. Rozwodników. A w kawiarni na parterze dwoje nieznajomych zasiada do tego samego stolika, snując plany na przyszłość dwójce literackich postaci, łudząco podobnych do nich samych.

Spektakl dla widzów dorosłych, od 18 roku życia.
Czas trwania: 110 minut (w tym przerwa 20 minut)

BILETY

„Jak się kochamy w domu?”

Komediodramat składa się z trzech jednoaktówek: „Jak się kochamy w domu“, „5 dni z nim“ i „Samotni“, które układają się w wielobarwny i wieloznaczny obraz życia współczesnych ludzi.

PRZY MOIM TEKŚCIE PRACUJĄ:

  • reżyseria: Izabella Bukowska-Chądzyńska
  • teksty piosenek: Kamil Banasiak
  • muzyka: Urszula Borkowska
  • scenografia i kostiumy: Agata Skajster
  • reżyseria światła: Jędrzej Skajster
  • inspicjent: Ilona Jaworska  

Występują: 

  • Sara/Ona/Sandra: Lidia Sadowa
  • Anna/Lili: Marta Kurzak
  • Kelnerka/Diana: Izabella Bukowska-Chądzyńska                 
  • On/Oskar: Robert Kudelski                      
  • Dostawca pizzy/Robert/Adam: Adrian Brząkała                     
  • Max/Joseph: Marcin Kwaśny

Zespół muzyczny w składzie:

  • saksofony: Marcin Świderski
  • kontrabas / gitara basowa: Wojciech Gumiński
  • perkusja: Marcin Słomiński
  • instrumenty klawiszowe: Urszula Borkowska

Zdjęcia: M.Popowski dla Mazowieckiego teatru Muzycznego im. Jana Kiepury

SARA I MAX – FRAGMENT

SYPIALNIA

Zima. Luty. Kraków. Mieszkanie odrestaurowanej kamienicy. Sypialnia. Duże łóżko. Na nim czerwone i fioletowe poduszki, satynowa pościel. Pod kołdrą leży półnagi mężczyzna – to Max. Wysoka, ażurowa lampa ciepłym światłem pada na ścianę. W prawym rogu biała toaletka. Przy niej kobieta w jedwabnym szlafroku – to Sara…

MAX: Kładziesz się?

SARA: Nie, a co?

MAX: Chcę z tobą poleżeć.

SARA: A ja chcę nałożyć krem na nogi. [Odpowiada, wmasowując różowy krem w lewe udo.]

MAX: I co ci po tym kremie?

SARA: [szepcze poirytowana] Gówno…

MAX: A, to ja też poproszę.

[Max wystawia owłosioną łydkę za kołdrę.]

SARA: Wciąż mnie nie bawisz.

MAX: No przecież widzę, że się śmiejesz.

[Sara zakręca różowy krem. Odkręca biały. Wklepuje go w twarz.]

MAX: Połóż się koło mnie, Saro…

SARA: I po co tak mruczysz?

MAX: Chcę być seksi. Jak kociak.

SARA: Bardziej przypominasz borsuka. [Urażony Max nic nie odpowiada.] No przecież widzę, że się śmiejesz.

SARA: [Wskakując na łóżko.] Jak pachnę? [Rozkłada się, podtykając mu pierś pod sam nos.]

MAX: Jak świeczka toaletowa.

[Sara zrywa się. Zabiera poduszkę. Idzie na drugą stronę łóżka. Wciska ciało w kąt.]

MAX: Oj, Saro… [Obejmuje ją w pasie. Ona strzela go plaskiem w rękę.]

SARA: Nie mam już ochoty.

MAX: A miałaś?!

SARA: Dokładnie. Czas przeszły.

MAX: [spanikowany] Och, nie, proszę, co mam zrobić?! Gra wstępna? Proszę bardzo! Długa, krótka, szybka, wolna, gwałtowna. Tylko góra, tylko dół. Słowa, bez słów. Z mruczeniem, albo nie. Co mam zrobić?

SARA: To na nic, Max. Już trudno. Uleciało.

MAX: Co uleciało?

SARA: Pragnienie.

MAX: Pragnienie nie ulatuje, Saro! Pragnienie się podsyca, a później gasi!

SARA: Moje ulatuje. Jak mi wbijasz igłę w sam środek serca!

MAX: [zbity z tropu] Chodzi ci o tę świeczkę do kibla?

SARA: Znów to robisz!

MAX: [wybucha] Do jasnej cholery, ja chcę się po prostu z tobą kochać!

SARA: To najpierw kochaj mnie! [Ze łzami w oczach wykrzykuje mu w twarz.]

MAX: [szeptem] Nie, no to są jakieś jaja… Boże, czemu dałeś mi za żonę histeryczkę?

SARA: Boże! Czemu dałeś mi za męża bezduszną świnię?!

MAX: Boże, daj mi siłę…

SARA: Boże, daj mu siłę! Nienawidzę bezsilnych mężczyzn!

SAMOTNI – FRAGMENT

SANDRA: [do Diany] Przepraszam… Jak masz na imię? Nie pamiętam… Nie mam głowy do imion, [do Josepha] choć Twoje, Josephie akurat zapadło mi w pamięć….  Jest takie …Sejsmiczne…

DIANA: Diana.

OSKAR: Diana… [Parska sztucznym śmiechem.] Pies mojej babki nazywał się Diana.

DIANA: Dlatego traktowała mnie jak sukę?

JAK JA KOCHAM TE POSTACIE!!!